Zgodnie z rozplanowanym dniem zajęć w czwartek mają się odbywać trzy laboratoria. Dzisiaj odbyły się jedynie dwa. Do tego nie pełne, a raczej jeszcze luźne, ze względu na ich wprowadzający charakter.
STSE wspomniane wcześniej, będą ciężkie. Nie tylko ze względu na makabryczny system zaliczeniowo-ćwiczeniowo-zaliczeniowy. Głównie przez osobę prowadzącego (-ych), który żyje w odległych czasach pełnej konspiracji. Nad sprawozdaniami pisanymi w zeszycie 100 kartkowym zejdzie parę godzin tygodniowo. Nie ważne, że część osób pójdzie na łatwiznę i spisze od kolegi. Ważne, że nie zrobi tego w 5 minut dzięki komputerowi, ale się pomęczy te parę godzin. Brawo za metodologię!
KSP to przedłużenie cyklu zajęć o pomiarach. Teraz mają one być komputerowe i (o zgrozo!) w tym roku niektóre zajęcia prowadzone będą na systemie Linux. Większości miny zrzędły – a tak, oprócz okienek są jeszcze alternatywy, ha!.
Co do ekipy prowadzącej, tylko jedna zmiana, a reszta to stara sieczka: płaszczenie się, mędrkowanie i wkuwanie. No i oczywiście nieodłączny element wszelakiego życia studenta – szczęście.
Jak to dobrze, że jutro spokojniejszy dzień…